Wycieczka, o której chcę Wam opowiedzieć przysporzyła nam mały kłopot. Otóż… nie wiedzieliśmy jak najtrafniej ją nazwać! Była to bowiem podróż znikąd i donikąd.
Postanowiliśmy poznać Puszczę Białowieską od strony, której zazwyczaj turyści nie dostrzegają. Przyjąć ją taką, jaka jest, cieszyć się jej atmosferą – wszechobecną ciszą i spokojem. Wiedzieliśmy tylko jedno – że wyjeżdżamy z parkingu leśnego w Zwierzyńcu i musimy dotrzeć do niego z powrotem.
Nasza trasa (bordowa pętla):
Jak widzicie, przez część czasu jechaliśmy bardzo popularną ostatnio Green Velo pokrywającą się w tym miejscu z Podlaskim Szlakiem Bocianim. Przez resztę czasu mieliśmy jednak możliwość podziwiać dzikość Puszczy, zachwycając się jednocześnie ilością „ukrytych” w niej turystycznych smaczków.
Początek naszej wyprawy to parking leśny w Zwierzyńcu, miejsce bardzo spokojne wieczorem natomiast w ciągu dnia cieszące się większym powodzeniem wśród turystów, stanowiące bazę wypadową na pobliskie szlaki rowerowe.
W tym miejscu nie możemy nie wspomnieć o wieczornej wizycie z dnia poprzedniego, którą złożył nam szop. Wyglądał ślicznie, jednak okazało się, że jak na drapieżnika przystało, postanowił zapolować na naszą kratkę z grilla i węgiel. Nie pogardził również śmietnikiem. Dzięki temu następnego dnia rano mieliśmy okazję posprzątać caaały parking. KOCHAMY SZOPY.

Po zjechaniu z trasy 689 w kierunku miejscowości Budy, otoczył nas bardzo gęsty las, pełen połamanych i powyrywanych drzew…

…co nie oznacza, że trasa była nieprzejezdna 🙂

Po kilku kilometrach minęliśmy poniższy znak, co oznaczało, że od tego miejsca cała droga była dla nas!

Po kolejnych kilku kilometrach, nieopodal ścieżki edukacyjnej „Pod Dębami”, natknęliśmy się informację na temat rodzajów drzew i ich przeznaczenia…

…oraz piękne okazy grzybów uznanych przez nas za niejadalne.

Ścieżka edukacyjna „Pod dębami” zrobiła na nas duże wrażenie na żywo. Niestety zdjęcia nie oddają nawet 30% jej uroku 🙁

Jednak grzyby nadrabiały. Dopiero w domu, podczas prezentacji zdjęć, okazało się, że trafiliśmy na polanę pełną kani. Wszystkie zostawiliśmy w lesie ponieważ byliśmy przekonani, że są to piękne okazy… muchomorów.

W pierwszej chwili byliśmy przekonani, że kolejną atrakcją, którą napotkaliśmy po drodze, jest harcerski totem (ze względu na miejsce do przechowywania notatek). Nawet jeśli tak było, sprawdzał się świetnie, jako narzędzie do tępienia poroża i z pewnością był wykorzystywany do tego celu bardzo intensywnie.

Po wyjechaniu z lasu na ścieżkę rowerową (Green Velo pokrywające się w tym miejscu z Podlaskim Szlakiem Bocianim), byliśmy przyjemnie zaskoczeni ilością świetnie przygotowanych miejsc postojowych dla rowerzystów.

Niestety w tym miejscu musimy uprzedzić, że zabrakło nam jednego – ujęcia wody pitnej albo sklepu. Wyjeżdżając na ten szlak oraz podróżując ścieżkami leśnymi koniecznie trzeba się zaopatrzyć w wystarczającą ilość wody (i jedzenia).

Pierwszy postój w cywilizacji zaliczyliśmy w Białowieży, oczywiście pod sklepem. Uzupełniliśmy płyny w doborowym towarzystwie 🙂

Zakończeniem naszej wycieczki było przejście ścieżki edukacyjnej „Żebro Żubra”. Pamiętajcie…

…tej ścieżki nie można PRZEJECHAĆ na rowerze 🙂



Termin wyjazdu: sierpień 2016